Lubicie fascynatory?
Ja ubóstwiam!
Mało tego... Ja mam odwagę nosić je na głowie!
Wczesną jesienią poprzedniego roku uparłam się niesamowicie, że musi takowe coś zdobić mą czuprynę.
A że okazja ku temu trafiła się nie byle jaka - bo dane mi było świadkować na ślubie rodzonej siostry, to kilka dobrych dni poświęciłam na poszukiwanie owego fascynatora.
Miał być pomarańczowy.
By pasował do sukienki.
I bukietu Panny Młodej.
Bydgoszcz niemała, ale pomarańczek brak!
Czernie, czerwienie, fuksje!
Ale nie pomarańcze!
Znalazłam kilka w internetowych sklepach, ale ceny kosmiczne i czasu mało!
Wpadłam więc na pomysł, by wykonać go samodzielnie.
Zakupiłam siatkę, piórka, kwiatek oraz spinkę. Zgrabnie to wszystko pozszywałam i posklejam.
I takim sposobem powstał mój pomarańczowy fascynator.
Efekt końcowy bardzo mnie zadowolił, a ów "kapelutek" (tak mój toczek nazwał cioteczny brat) zrobił wśród gości furorę.
fot. B.Dudziak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz